Etykiety

poniedziałek, 16 marca 2015

FIAT G.50 Finnish version with skis - AML - 1/72 - Warsztat

Model: FIAT G.50 Finnish version with skis
Producent: AML
Skala: 1/72

Budowę modelu wypada zacząć od kokpitu. Orczyk z blaszki i koło trymera nieco go wzbogaciły. Można zauważyć, że drążki są nieco za grube. Z prawej strony fotela znajduje się radiostacja.


Wstępne spasowanie kadłuba za pomocą taśmy izolacyjnej nie wróżyło nic dobrego. Sposób zaprojektowania kadłuba przez AML z "wymiennym" elementem górnym był bardzo kłopotliwy. Producent zapewne zdecydował się na to, aby ten sam kadłub służył do kilku wersji FIAT'a. Brak jakichkolwiek elementów czy kołków ustalających.


Ścianka tylna kokpitu zupełnie nie pasuje do kadłuba. Po jej włożeniu połówki kadłuba nie chcą się zejść ze sobą. Konieczna stała się korekta jej kształtu i szerokości.



Dopasowanie kadłuba do płata najgorsze jakie spotkałem. To był jeden z wielu momentów przy budowie tego modelu kiedy chciałem się poddać.


Dopasowanie kokpitu do kadłuba nie jest sprawa oczywistą. Według instrukcji podłoga będzie za nisko i należy albo podnieść fotel, albo całą podłogę.


Pierwsze prace mające na celu poprawę dopasowania podstawowych części modelu. Sytuacja nieco się poprawiła. Należało pocienić wnęki podwozia. Na zdjęciu poniżej widoczny brak otworów wlotu powietrza do chłodnic oleju w skrzydłach.


Po ustaleniu że i podłoga kokpitu musi zostać zwężona pomalowałem części wewnętrzne. Ponieważ nie znalazłem odpowiednika verde anticorrozione samodzielnie wymieszałem farbę z połączenie interior green z szarym i białym. Kolor wydał mi się dość trafiony, ale idealnie nie było.



Następnie pomalowałem szczegóły, przetarłem "suchym pędzlem" krawędzie, pomalowałem i dokleiłem pasy z dołączonej blaszki. Następnie we wszystkie zagłębienia i zakamarki wpuściłem brązowy wash od AK. Przybrudziłem też nieco podłogę



Skleiłem połówki kadłuba i dokleiłem część górną. Pogodziłem się z tym, że linie podziału zostaną zniszczone. Na tym etapie najważniejsza była poprawność bryły i dopasowanie elementów. Przed sklejeniem warto pocienić górną część w okolicach kokpitu bo jest bardzo gruba i może to być widoczne w gotowym modelu. Ponieważ sytuacja ze sklejeniem tego kadłuba była nieprzyjemna dałem sobie spokój z odcinaniem i otwieraniem drzwiczek ułatwiających zajęcie miejsca za sterami. Może innym razem. Kadłub na zdjęciu jest już wstępnie przeszlifowany, po sklejeniu wyglądało to jeszcze gorzej.


Konieczne było dalsze szpachlowanie, szlifowanie itd. Spód kadłuba wyglądał bardzo kiepsko.


Doprowadzenie przodu kadłuba do porządku spowodowało zniknięcie niektórych linii podziału.


Bardzo zawiódł mnie producent w materii tablicy przyrządów. Są w zestawie wtryskowe, aż trzy, ale brak fototrawionej pomimo tego, że blaszka w zestawie się znajduje.
Tablice pomalowałem na biało starając się wypełnić tarcze zegarowe farbą, Następnie aerografem na czarno. Zdrapując czarna farbę igłą wydrapałem podziałki na zegarach i wskazówki. Tarcze zegarowe zalałem lakierem bezbarwnym. Fotkę nieszczęśliwie zrobiłem zanim lakier wysechł, więc światło odbija się i nie widać wskazówek i podziałek.


Kadłub w miarę ogarnięty. Odtworzyłem linie podziału poszycia za pomocą "czeskiej żyletki" i rylca firmy Trumpeter. W końcu zobaczyłem nikłe światełko w tunelu i poczułem że może jednak coś z tego będzie.


Na spód poszło trochę szpachli.


Odtworzone linie.


Sklejenie skrzydeł z kadłubem nie jest sprawą prostą. Spasowanie jest bardzo słabe. Najpierw dopasowałem dolną część, następnie dokleiłem górne. Nie obyło się bez szpachli i to w słusznej ilości.

Dla chcących utrudnić sobie pracę i narazić się na kolejne perturbację doradzam wycięcie sterów i klap. Znacząco wydłuży to pracę i dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń i frustracji!




Linie podziału nie zgadzają się ze sobą jeżeli chodzi o górne i dolne części skrzydeł. Trzeba odtwarzać. Znów przydatna okazała się "czeska żyletka" i taśma 3M.





Dopasowanie sterów i klap zajęło mi trochę czasu. Czy było warto? Chyba nie.
Dokleiłem stateczniki. Nie maja one żadnych mocowań czy choćby zaznaczonych miejsc montażu. Trzeba uważać.


Osłona silnika po sklejeniu nie prezentuje się zbyt dobrze. Ubytki, przesadna grubość i linie które nie pasują do siebie. Tak więc znowu szpachlowanie i odtważanie linii. Trzeba pomiętac o pocienieniu osłony aby silnik pasował.



W końcu osadziłem silnik i jego okapotowanie. Nie jest z tym również prosta sprawa, o czym dalej napiszę. Skleiłem również podwozie nartowe. Na swoje miejsce trafiła płoza ogonowa oraz pokrywy komór podwozia. Narty są te same co w Fokker D.XXI.






Dorobiłem wloty do chłodnic oleju. Producent o nich zapomniał, a to dość charakterystyczny element tego samolotu. Nawierciłem otwory w skrzydle i wkleiłem w nie żaluzje wycięte z płytki polistyrenowej 0,25 mm. Oryginalnie tych żaluzji powinno być więcej, natomiast przerosło to moje możliwości.


Samolot był uzbrojony w dwa karabiny maszynowe Breda SAFAT kal. 12,7 mm, w zestawie były żywiczne lufy natomiast były tak złej jakości, że mogłyby udawać gałęzie a nie broń :)
Dowiedziałem się że te karabiny były klonem amerykańskich Browningów więc zaopatrzyłem się w takowe z firmy Master. Jakość tych luf jest rewelacyjna.
Po przymiarkach okazało się, że osłona silnika jak i sam silnik są krzywe.




Konieczne okazało się oderwanie sklejanie na nowo. Zostały również doklejone pozostałe szczegóły takie jak wyważenia lotek.


W końcu mogłem przystąpić do pomalowania podkładem.
Widok był bardzo przyjemny i był nagrodą za wcześniejsze starania.





Zrobiłem preszading z ciemnoszarej farby.


W pierwszej kolejności namalowałem elementy szybkiej identyfikacji. Żółty to nieprzyjemny kolor.
Do kamuflażu użyłem farb z zestawu ITALERI dedykowanego włoskiemu lotnictwu.
Zestaw zawiera sześć kolorów.
Farby są dość specyficzne w użyciu. Najlepiej rozcieńczać je dedykowanym thinerem.
Przy rozcieńczaniu wodą nie zachowują się dobrze podczas malowania małych plamek, natomiast w zetknięciu z rozcieńczalnikiem gunze robi się galareta.

Dają jednak bardzo ładną powierzchnię, przyjemnie kryją. Trzeba dobrze przygotować powierzchnię bo słabo się trzymają. Podobno jest to Vallejo pakowane jako Italeri.




Ostatnie drobiazgi przygotowane do malowania.


Rury wydechowe przygotowałem z patyczków higienicznych. Zestawowe są zupełnie do niczego.


Nawet kołpak wymagał szpachlowania.


Zestawowe wydechy...


Model po pokryciu kamuflażem i nałożeniu oznaczeń. Został również nałożony wash od AK.
Obicia i odpryski wykonane gąbką maczaną w gunze H8.




Wydechy pomalowane Brunt Iron od gunze, bardzo słabo rozcieńczoną, co dało efekt plucia aerografu i nadało porowatą fakturę. Następnie wtarte nieco rdzawego pigmentu.
Zacieki i brud na koniec wykonałem kredkami akwarelowymi.


Tak dobrnąłem do końca budowy. Był to chyba najtrudniejszy model jaki do tej pory zrobiłem i najbardziej pracochłonny. Było sporo trudnych ale udało się jakoś to wszystko ogarnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz