Model: Hawker Hurricane Mk.I early
Producent: Airfix
Skala: 1/72
Model powstał w okresie wrzesień 2014 - marzec 2015.
Zapowiedź wydania z nowych form Hurricana przez Airfix bardzo mnie ucieszyła. W oczekiwaniu na dostępność modelu zastanawiałem się w jakim malowaniu go wykonam. Gdy ustaliłem, że będzie to wczesna wersja z płóciennymi skrzydłami myślałem o wykonaniu polskiego Hurricana który podobno dotarł do Gdyni w 1939 roku (malowanie brytyjskie, symetryczne szachownice).
Złożyło się natomiast tak, że okazyjnie odkupiłem kalki Xtradecal od kolegi i były tam oznaczenia do fińskiego H-451. Ponieważ tematyka fińskiego lotnictwa jest mi bliska, wybór był oczywisty.
Model w ramkach prezentował się znakomicie postanowiłem jednak zaopatrzyć się w kilka przydatnych drobiazgów.
Tablica przyrządów firmy Yahu. Trochę z ciekawości ją nabyłem, szczególnie że kokpit i tak miał być zamknięty, zestawowa tablica z kalką jest rozwiązaniem wystarczającym w takiej konfiguracji.
Przekonałem się, że decyzja była słuszna. Produkt Yahu jest bardzo dobrej jakości i bez problemu zastępuje fototrawione tablice z kliszą. Jakość druku jest bardzo dobra, "ziarno" czy "piksele" są praktycznie niedostrzegalne. Po zamknięciu kadłuba okazało się że Yahu wypuściło również zestaw z tablicą, fotelem i pasami. Dla mnie było już za późno, ale polecam ten produkt. Na pewno następnym razem się w niego zaopatrzę.
Drugim dodatkiem który zakupiłem przed rozpoczęciem budowy były maski do oszklenia i kół firmy Pmask. Rożne są o nich opinie, ja stosowałem już kilka razy i jestem z tego produktu zadowolony. Na tyle, że do każdego Airfixa czekającego w szafie już taki zestaw jest na stanie. Należy przy tym zaznaczyć, że w zestawach są maski do malowania oszklenia od wewnątrz co znacznie poprawia jego wiarygodność i efekt końcowy. Szczególnie przy otwartych owiewkach.
Maski te mają również tę zaletę, że przy moim ślimaczym tempie pracy z modelem, nawet po wielu miesiącach dobrze trzymają się oszklenia i nie odklejają się. Można spokojnie malować kolejne warstwy farb i lakierów bez obawy że coś pocieknie pod maskę.
Model po rozpakowaniu prezentuje się tak. Z prawej strony wspomniane kalki Xtradecal.
Schemat malowania który wybrałem, H-451 z 1941 roku. Malowanie z wojny kontynuacyjnej z elementami szybkiej identyfikacji.
Wspomniana tablica.
Budowę rozpocząłem zgodnie z instrukcją od elementów kokpitu. Tutaj ważna uwaga. Jeżeli zamierzacie użyć tablicy Yahu należy pocienić tablicę zestawową. W połówkach kadłuba są wycięcia na tablicę, które ustalają jej położenie i wzmacniają spoinę. . Jeżeli nie pocieni się zestawowej i naklei blaszaną to nie wejdzie w wycięcie i kadłub nie zejdzie się.
Ponieważ zrezygnowałem z umieszczania w kokpicie figurki pilota należało dorobić pasy. Klamry sobie darowałem, bo i tak kokpit miał pozostać zamknięty. Pasy powstały z taśmy Tamiya.
Kokpit został pomalowany "interior green" z gunze H, po czym przetarty suchym pędzlem.
Tablica Yahu na dużym zbliżeniu.
Elementy gotowe do zmontowania. Ustaliłem że konstrukcja powinna być aluminium natomiast ścianki "interior green".
Wnęka podwozia w tym modelu jest znakomicie zdetalowana jak na skalę 1/72. Trzeba uważać przy montażu, bo ścianki są osobno.
Tu objawił się największy mankament tego zestawu. Mianowicie bardzo gruba krawędź spływu płata. W tej skali to bardzo ważna sprawa, więc należało to poprawić. Pod koniec budowy modelu dowiedziałem się, że istnieją zestawy żywiczne które zawierają min. wszystkie powierzchnie sterowe więc taki zestaw ratuje sprawę. Tu musiałem sobie poradzić sam.
Zbliżenie. Widać szczelinę i grubość połączenia. Wyszedłby około 1 mm, co po przeliczeniu dałoby 7 cm w rzeczywistości!
W trakcie kombinowania jak to poprawić skończyłem kokpit który dostał wash z AK.
Aby poprawić krawędź spływu i jednocześnie pozbyć się widocznej szpary postanowiłem wkleić w nią odpowiednio przycięta polistyrenową płytkę gvergreen o grubości 0,25 mm. Przyłożyłem skrzydło do płytki i odrysowałem jego kształt, następnie przesunąłem o 1 mm i ponownie odrysowałem. Po wycięciu skalpelem otrzymałem gotowe wypełnienie które weszło w szczelinę na głębokość ok 0,5 mm. Do klejenia użyłem kleju CA. Następnie tym samym klejem wzmocniłem łącznie od zewnątrz zalewając delikatnie miejsce styku wypełnienia ze skrzydłem. Po dokładnym szlifowaniu i wyostrzeniu krawędź spływu była cienka jak żyletka a jednocześnie udało mi się uniknąć zniszczenia faktury płóciennego poszycia skrzydła i sterów.
Dalszy montaż płatowca nie nastręcza problemów. Spasowanie kadłuba ze skrzydłami jest idealne.
Odwzorowanie powierzchni płóciennych i linie podziału blach są bardzo ładne. Nie są to już te słynne "rowy" z pierwszych zestawów "New Tool".
Drobnych zabiegów wymaga osłona chłodnicy. Poprawiłem wygląd wlotu powietrza. Przy sklejaniu warto najpierw wkleić chłodnice do osłony, następnie wyszlifować powierzchnie którą będzie się stykać z centropłatem. Przyklejenie chłodnicy do centropłata a następnie osłony skończy się brzydką szczeliną (chłodnica jest za wysoka).
Tu widać doskonałe połączenie skrzydła z płatem oraz poprawioną krawędź spływu.
Nawierciłem otwory luf karabinów maszynowych. Reflektory skrzydłowe zostały wykonane z przezroczystego tworzywa. Warto pomalować je od wewnątrz na srebrno. Powstaje coś co przypomina reflektor.
Światła pozycyjne, zamiast malować postanowiłem wykonać we własnym zakresie. Planowałem je zrobić odpowiednio z czerwonego i zielonego przezroczystego tworzywa. Najlepiej do tego nadają się klocki LEGO. W tym przypadku odkryłem jednak, ze światła pozycyjne nie były kolorowe tylko miały żarówki w odpowiednich kolorach. Odciąłem niewielkie kawałki przezroczystego klocka i nawierciłem w nich otwory, które następnie wypełniłem farbą. Jeden czerwoną, jeden zieloną. Kolejnym krokiem było wycięcie w skrzydle miejsca pod światło i doklejenie przygotowanych elementów. Wystarczyło oszlifować na równo ze skrzydłem i wypolerować, aby powstały światła pozycyjne.
Przyszła kolej na użycie masek Pmask. Światła pozycyjne i reflektory w skrzydłach zamaskowałem kawałkami wyciętymi z pozostałości.
W międzyczasie zbadałem temat rur wydechowych. Zestawowe nie są tragiczne, ale zdecydowałem się na ich wymianę na żywiczne zamienniki z węgierskiej firmy SBS. Ustaliłem również, że zestawowe koła mają niewłaściwą ilość żeberek więc przy okazji zakupiłem żywiczne koła z quickboost.
Model pokryłem podkładem Mr. Surfacer 1200. Okazało się że większych poprawek "szlifierskich" nie wymagał.
Do zamaskowania wnęk podwozia posłużyły zestawowe elementy do wykonania wersji z schowanym podwoziem uszczelnione bluetack'iem.
Za pomocą aerografu pomalowałem detale.
Bardzo zależało mi na oddaniu charakterystycznej powierzchni krytej płótnem. Na górną powierzchnie modelu naniosłem czarny preszading. Na dolne powierzchnie "navy blue".
Aby podkreślić powierzchnie kryte płótnem a jednocześnie uniknąć pracochłonnego naklejania pasków na żebra, przetarłem delikatnie cały model drobnym papierem ściernym. Dzięki temu żebra i podłużnice stały się jaśniejsze. Miałem nadzieję nie zamalować tego efektu.
W pierwszej kolejności namalowałem żółte elementy szybkiej identyfikacji. Następnie po zamaskowaniu taśmą Tamiya zabrałem się za malowanie spodu. Starałem się malować transparentnymi cienkimi warstwami aby nie zamalować preshadingu.
Na zdjęciach zauważyłem, że przejścia kolorów na kadłubie były ostre więc zamaskowałem taśmą Tamiya wcześniej przygotowując szablon z papieru.
Cały model pokryłem zielonym gunze H, zamaskowałem i nałożyłem czarny starając się nie malować równomiernie.
Maskowanie spodu, tu wspomogłem się papierem.
Trochę taśmy na ten model zużyłem.
Po zdjęciu maskowania mogłem ocenić swoje wysiłki. Cieniowanie wyszło moim zdaniem dobrze, natomiast okazało się że żłóty RLM02 słabo pokrył i musiałem go poprawiać.
Zabezpieczywszy model lakierem bezbarwnym gune H i przystąpiłem do nakładania kalkomanii.
Na szczęście zacząłem od spodu i nastąpiły problemy. Płyn zmiękczający mr.mr softer rozpuścił kalki. Po konsultacjach okazało się, że jest za mocny do kalek xtradecal. Poza tym zareagował z lakierem gunze H. Więc od tej pory już go nie używam.
Nałożyłem pozostałe oznaczenia i napisy eksploatacyjne.
Po uratowaniu oznaczeń pozostało posklejanie detali i podwozia oraz oczywiście brudzenie i ostatnie poprawki. Efekt będzie można zobaczyć niebawem w galerii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz